2009/10/02

Jesienny hiacynt


Tytuł mówi sam za siebie. Nastała jesień nie tylko w kalendarzu ale i w temperaturze i we florze. Liście spadają i niestety robi się coraz bardziej szaro, a nie złoto. Ale, ale... w Zakopanem pewien zagubiony hiacynt przed nasym domem właśnie ma porę kwitnienia i chyba czuje sie u nas całkiem wiosennie :). Jego historia zaczyna się w styczniu, kiedy był jeszcze kwiatem doniczkowym, domowym i dostałam go na imieniny. Miał maleńką doniczkę, ledwo obejmującą jego cebulę, pięknie kwitł na różowo i intensywnie pachniał. Niestety w szybkim czasie kwiaty stracił, liście również i została mi mocno podeschnięta cebula, którą już nawet przestałam podlewać. Część druga jego bujnej historii jest związana z azalią, którą sadziliśmy przed domem, przy okazji został przycięty rosnący tam od wielu lat krzew, a jak był już dołek w ziemi i miejsce dla azalii gotowe to przyniosłam i suchą cebulę hiacynta i ona równiez wylądowała w ziemi. Liczyłam oczywiście że przypomni o sobie wiosną, o ile w ogóle. I tak właśnie wczoraj, 1. dnia października przechodząc obok ponownie rorośniętego krzewu i azalii mignęło mi coś różowego. Zaglądam, pod gałęzie "krzewu bez nazwy" a mój hiacynt w najlepsze wyrósł i całkiem przyjemnie kwitnie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz