2009/10/30

LaurEss

LaurEss to kolejna mineralna marka. Tym razem wpadłam po uszy. Zaczęłam jak zawsze od podkładów. Próbki tej firmy są stosunkowo drogie jak na mikro objętość, ale chociaż w słoiczkach. W pierwszej kolejności zamówiłam odcienie Golden i Fawn i nie byłam zadowolona w teście paskowym, ale spróbowałam jednego i drugiego na całą twarz w jasności Radiant i okazało się że jest wspaniale. Co więcej użyłam radiant fawn na EGM Soft Focus, wykańczając ponownie tym samym i makijaż bez zarzutu wytrzymał do wieczora, bez żadnej poprawki i nawet się nie błyszczał. Dodatkowa promocja przepełniła czarę. Zamówiłam pełne opakowanie Radiant Fawn (pełne u nich to 10g). Co do opakowania tzw "Big'a" to szkoda że nie ma zamknięcia do sitka i że dziurki w sitku są takie ogromne, no ale nie można mieć wszystkiego.
A teraz trochę zdjęć tego co z LaurEss mam w domu:










2009/10/29

Panache Cleo George


Zapowiadany już kiedyś George, jako "coś zielonego" pojawia się dzisiaj w pełnej krasie. Od jakiegoś czasu mieszka z powodzeniem w mojej szufladzie wprowadzając zieleń :). George tak naprawdę jest miętowy, tak jak napisała o nim Kasica na Stanikomanii. Tam też znajdziecie na pewno dokładniejszy opis tego stanika. George jest co prawda w drobne groszki, czego raczej nie lubię (w ogóle żadnych drobnych, łączkopodobnych deseni), ale w Georgu mnie to nie razi. Górna część miseczek wykończona jest naprawdę piękną koronką. Detale Cleo znalazło dla Georga również nietuzinkowe - rozetki oddabiają kokardkę między miseczkami i ramiączka. Kokardek jest więcej. Ta między miseczkami jest większa niż przeciętne, ale z cienkiej wstążeczki. Dodatkowe 2 kokardki pojawiły się po bokach, między miseczką a boczkiem. Obwód Georga jest przyjemnie ścisły, ramiączka szczęśliwie regulowane na całej długości i nie za szerokie :).



Co do miseczek tu miałam problem, bo i Kasica i sporo osób w Internecie pisze o małomiseczkowości Georga, stąd początkowo zamówiłam rozmiar 30F, ale okazał się za duży. Ostatecznie stanęło na moim standardowym 30E, które w Georgu jest na styk, więc można mówić że jest ćwierć do pół rozmaru mniejszy, ale nie więcej. No i to co najprzyjemniejsze w Georgu - kształt. Nadaje tak piękny zaokrąglony kształt biustu że zakochałam się na zabój. Cleo na pewno będzie chętnie zamawianą przeze mnie linią, choć na razie kolory mnie nie zachęcają. Szukam brązu, a Cleo jakoś skupia się na jasnych prawie pastelowych odcieniach nawet w kolekcji jesienno-zimowej.

2009/10/20

Biały storczyk


Końcem września zamieszkał z nami nowy storczyk i to zamieszkał z nami dosyć blisko, bo w sypialni. Ma piękne 3 pędy kwiatowe, niestety wszystkie pączki już w sklepie były rozkwitnięte, więc jedyne co nas czeka i już się zaczęło to utrata kwiatów, ale jak na razie jest piękny. Od razu dostał kremową osłonkę, bo storczyk fioletowy czekał na nią ponad rok ;) No i może fioletowy kolega teraz odwdzięczy się kwiatami, na razie odwdzięczył się liściem i tak jestem dumna :)
Mam też trochę wątpliwości czy biały nie ma zbyt mało światła w sypialni i to ustawiony na przeciwnej ścianie niż okno, ale... zobaczymy.

2009/10/19

Meow

Najbardziej kocie minerały :D, albo konkurs, sprawdź jaką rasą kota jesteś ;)
Najpierw żeby nie być gołosłownym cztery rasy kotów, których odcienie podkładów poniżej. No i cały czas myślę że powinnam jednak robić swache na skórze, sama takie wolę oglądać. Postaram się nadrobić i w tym poście.Ok lewej: Korat, Bengal, Ocicat i Siamese.

Cóż napisać więcej. Odnalazłam swój odcień w Koracie 2, czyli powinnam widzieć się w kolorystyce tego czarnego kotka :) Dla firmy ogrome brawa za pomysł, chwyta nawet mnie, a zupełnie fanką kocią nie jestem.



Podkłady w obu formułach mają jakby błyszczące drobinki, ale na skórze nie widać ich w ogóle. Z powodu dobrania koloru wypróbowałam tylko formułę PP i powiedziałabym że wykończenie makijażu daje matowe, choć nie płaskie. Krycie przyzwoite, choć mi na kryciu bardzo nie zależy.


Cień jest matową, głęboką, butelkową zielenią, czekam na okazję by połączyć go z szafirem :)

2009/10/14

Atak zimy


Tak, tak, nie inaczej. Jest 14. października a zimę w Zakopanem mamy na całego. Odgarnianie śniegu żeby wyjechać z garażu, temperatura w domu poniżej 18 stopni, zjeżdżający śnieg z dachu i inne atrakcje. Zaczęło się wczoraj i pada śnieg nieustająco. Temperatura z +10 spadła poniżej 0.
Wczoraj po powrocie z Krakowa zbierałam kwiaty w skrzynkach z balkonu i pospiesznie osłaniałam azalię w ogródku. Dziś wszystko jest juz przykryte blisko 20 cm śniegu. Narty z powodzeniem można smarować, a kurtki zimowe, kozaki, czapki i rękawiczki należy wyciągnąć i... byle do maja ;)

2009/10/08

Lepel Carmel


Czarny karmel :) został przeze mnie upolowany na Ebayu za śmieszną kwotę 5.5 Ł. Jest codziennym stanikiem z lekko przejrzystej siateczki. Ozdobionym czarnym haftem w górnej części miseczek oraz białymi wykończeniami na ramiączkach, przy brzegu miseczek i na boczkach stanika. Obwód niestety nie należy do ciasnych, ale przynajmniej miseczki są standardowe. Największym minusem tego stanika są ramiączka, po pierwsze są strasznie długie, od razu sięgnęłam po nożyczki, a po drugie regulowana tylna część ramiączek pokryta jest mocno gufrowaną tkaniną, która mocno drapie. Poza tym, gdyby stanik był z delikatniejszych tkanin, albo chociaż regulowane ramiączka miał z najzwyklejszej gumy byłby znacznie wygodniejszy.

2009/10/02

Jesienny hiacynt


Tytuł mówi sam za siebie. Nastała jesień nie tylko w kalendarzu ale i w temperaturze i we florze. Liście spadają i niestety robi się coraz bardziej szaro, a nie złoto. Ale, ale... w Zakopanem pewien zagubiony hiacynt przed nasym domem właśnie ma porę kwitnienia i chyba czuje sie u nas całkiem wiosennie :). Jego historia zaczyna się w styczniu, kiedy był jeszcze kwiatem doniczkowym, domowym i dostałam go na imieniny. Miał maleńką doniczkę, ledwo obejmującą jego cebulę, pięknie kwitł na różowo i intensywnie pachniał. Niestety w szybkim czasie kwiaty stracił, liście również i została mi mocno podeschnięta cebula, którą już nawet przestałam podlewać. Część druga jego bujnej historii jest związana z azalią, którą sadziliśmy przed domem, przy okazji został przycięty rosnący tam od wielu lat krzew, a jak był już dołek w ziemi i miejsce dla azalii gotowe to przyniosłam i suchą cebulę hiacynta i ona równiez wylądowała w ziemi. Liczyłam oczywiście że przypomni o sobie wiosną, o ile w ogóle. I tak właśnie wczoraj, 1. dnia października przechodząc obok ponownie rorośniętego krzewu i azalii mignęło mi coś różowego. Zaglądam, pod gałęzie "krzewu bez nazwy" a mój hiacynt w najlepsze wyrósł i całkiem przyjemnie kwitnie :)