2008/02/24

Dobra praca

No i skończyła się sielanka, "honeymoon" czy po prostu praca. Jeszcze 3 dni temu napisałam że mąż ma "dobrą pracę" a dzisiaj... wie że pracuje ostatni miesiąc. Tym sposobem zostajemy na moim stypendium, choć oczywiście mamy miesiąc na poszukiwania. Osobiście czarno to widzę, ale moje "czarnowidztwo" jest już popularne.
Właściwie nie myślę o niczym innym, przeglądam ogłoszenia, mobilizuję go do poprawienia CV do wysyłania dokumentów do potencjalnych pracodawców i zastanawiam się "dlaczego?" Dlaczego pracodawca uważając że czegoś nie umie nie wysyła na kurs doszkalający o którym mowa była już przy zatrudnieniu. Czy to że przychodzi ktoś i pyta o pracę powoduje że pracownika po kilku miesiącach pracy się zwalnia, żeby kogoś nowego wdrażać w to samo.
Jestem rozżaona i boję się jak będzie wszystko wyglądało.
Nad wszystko żal mi tych planów, które mieliśmy o urządzeniu domu, kupnie samochodzu. Żal mi tego swobodnego życia, kiedy nie trzeba były liczyć się z wydaniem kilkudziesięciu złotych więcej w sklepie, czy nieplanowanymi zakupami ciuchowymi.
Równocześnie widzę jakie te "problemy" były płytkie, że teraz zaczyna się prawdziwe, niełatwe życie na własny rachunek.
Liczę że te problemy są przejściowe, że jakaś praca na pewno się znajdzie, ale wiem że aż tak wygodnie nie będzie.
Jedno jest pewne: ktoś będzie musiał gotować, co do tej pory nas szczęśliwie nie dotyczyło.

2008/02/20

Po Bożym Narodzeniu, po zimie

Już prawie po zimie, a po Bożym Narodzeniu na pewno. Żywa choinka którą kupiliśmy i przywieźliśmy taksówką, nadal z braku samochodu, już dawno uschła, choć jak na jodłę przystało z wszytkimi igiełkami, została wyniesiona i nawet spalona. Święta minęły miło, choć bardzo szybko. Do Zakopanego zjechała moja rodzina, Teściowie przyjechali w Boże Narodzenia. Wigilia, pierwsza tutaj była w Białej Izbie i czego można się było spodziewać wszyscy, choć nie wprost życzyli nam dzieciątka.
Zima była lekka jak na Zakopane, mało śniegu, choć jeszcze dzisiaj trochę go leży. Jeździliśmy na nartach w Białce i ucząc Brata pod Nosalem.
Nadal nie mamy mebli, choć już są zamówione i podobno od poniedziałku na taśmie produkcyjnej.
Mieszkaniowo mamy coraz więcej planów, ustalamy kolorystykę pokoi. Planujemy wystrój okien, oświetlenie, choć na wszystko odrobinę brakuje czasu.
Intensywnie próbujemy kupić smochód, ale znaleźć coś godnego uwagi to już sztuka. Każdy jest bezwypadkowy, a jak przychodzi do oglądnięcia egzemplarza zawsze okazuje się że ma np wymienioną przednią szybę.
Pracujemy, ja coraz więcej w domu z powodu zakończenia edukacji studenów, mąż raz lepiej raz gorzej, cały czas w tym samym miejscu - dobrym miejscu.
Znajomi jakby trochę nas omijają. Całe szczęście Katarzyna zawsze znajdzie dla mnie czas, czy u niej, czy u mnie - jeśli tylko jest, zawsze spędzamy ze sobą kilka godzin. Taka przyjaciółka od kiedy świat pamiętam.
Sylwia zniknęła, jakby czymś urażona. Kiedy dzwonię jest niby OK, ona już nawet nie dzwoni.