2008/02/24

Dobra praca

No i skończyła się sielanka, "honeymoon" czy po prostu praca. Jeszcze 3 dni temu napisałam że mąż ma "dobrą pracę" a dzisiaj... wie że pracuje ostatni miesiąc. Tym sposobem zostajemy na moim stypendium, choć oczywiście mamy miesiąc na poszukiwania. Osobiście czarno to widzę, ale moje "czarnowidztwo" jest już popularne.
Właściwie nie myślę o niczym innym, przeglądam ogłoszenia, mobilizuję go do poprawienia CV do wysyłania dokumentów do potencjalnych pracodawców i zastanawiam się "dlaczego?" Dlaczego pracodawca uważając że czegoś nie umie nie wysyła na kurs doszkalający o którym mowa była już przy zatrudnieniu. Czy to że przychodzi ktoś i pyta o pracę powoduje że pracownika po kilku miesiącach pracy się zwalnia, żeby kogoś nowego wdrażać w to samo.
Jestem rozżaona i boję się jak będzie wszystko wyglądało.
Nad wszystko żal mi tych planów, które mieliśmy o urządzeniu domu, kupnie samochodzu. Żal mi tego swobodnego życia, kiedy nie trzeba były liczyć się z wydaniem kilkudziesięciu złotych więcej w sklepie, czy nieplanowanymi zakupami ciuchowymi.
Równocześnie widzę jakie te "problemy" były płytkie, że teraz zaczyna się prawdziwe, niełatwe życie na własny rachunek.
Liczę że te problemy są przejściowe, że jakaś praca na pewno się znajdzie, ale wiem że aż tak wygodnie nie będzie.
Jedno jest pewne: ktoś będzie musiał gotować, co do tej pory nas szczęśliwie nie dotyczyło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz